OBÓZ HARCERSKI
Dzień rozpoczął się bardzo pogodnie. Od samego rana świeciło słońce. Najpierw nasi harcerze mieli profilaktyczne zajęcia antynarkotykowe, podczas których uczestnicy mogli poczuć się jak osoby pod wpływem. Oczywiście chodzi tutaj o narkogogle, które po założeniu sprawiały, że widziało się świat jak po zażyciu narkotyków czy wypiciu alkoholu. Jeszcze przed obiadem odbyły się kolejne – dla większości najlepsze zajęcia. Na polanie nieopodal podobozu rozłożyliśmy gigantyczne folie, namydliliśmy się i po kolei wskakiwaliśmy do wody. W ten oto sposób powstały najlepsze obozowe ślizgawki wodne. Odbyły się również zawody na najdłuższy ślizg, który bezkonkurencyjnie wygrał druh Franek Lelek. Wszyscy bawili się znakomicie, niestety wszystko co dobre również dobiegły końca i nasze zajęcia również dobiegły końca. Pocieszeniem był obiad, na który musieliśmy dotrzeć w ciągu pięciu minut. Kolejnym powodem do szczęścia było przechwycenie flagi sąsiedniego podobozu! Nie udało by się gdyby nie nasz drogi oboźny który korzystając z nieuwagi wartowników a także całego obozu mającego zajęcia przed główną bramą wkradł się i ściągnął flagę z masztu. Po południu mieliśmy okazję dowiedzieć się nieco o szyfrach używanych podczas powstania. Kilku z nich nauczyliśmy się i teraz wiemy jak nadawać czy odbierać różne zaszyfrowane wiadomości; komunikaty. Następnie odbył się wieczór filmowy, na którym oglądaliśmy filmy o tematyce powstańczej. Pierwszym obejrzanym filmem było „Miasto 44”, które idealnie trafiło w gust filmowy obozowiczach. Gdy zaczęliśmy oglądać drugi film „Kamienne niebo” niestety w połowie przegonił nas deszcz który pojawił się niespodziewanie i pomimo że szybko przeszedł i tak trzeba było zwinąć interes. Po seansie musieliśmy dołożyć wartowników aby dokładniej pilnować flag które były bardzo ważnym celem. Jak się okazało bardzo dobrze zrobiliśmy bo w środku nocy napadły na nas zombie które tak naprawdę były obozowiczami którym ukradliśmy flagę. Mimo oblężenia i ostrego ataku z każdej strony, warta dzielnie broniła masztu. Wartownicy nie zawiesili swojej służby i czuwali przez całą noc, strzegąc całego podobozu… i flag. /sam. Monika Kocur i sam. Ela Bała
KOLONIA ZUCHOWA
Kolejny emocjonujący dzień już za nami. Dziś było mega wyczerpująco- byliśmy na spływie pontonowym rzeką Białką w Lelowie. Trasa rozpoczyna się przy zalewie w Lelowie i prowadzi krętym korytem Białki do Białej Wielkiej, pod zabytkowy młyn. Rejs trwa niecałe dwie godziny. Rafting po Białce jest bezpieczny dla dzieci, gdyż rzeka płynie tu spokojnie i leniwie, a jej wody są niezwykle czyste. Każdy opiekun miał w pontonie dwójkę bądź trójkę dzieci, którymi –jak zwykle- opiekował się do samego końca spływu. W czasie spływu kolejność kilkukrotnie się mieszała, niemniej jednak bez żadnych kłopotów wszyscy dopłynęli do końcowego punktu spływu. W drodze powrotnej stanęliśmy na chwilę w centrów Lelowa, aby w cieniu ogromnych drzew zjeść lody włoskie czy dokończyć prowiant otrzymany na spływ. Po południu przyszedł czas na gry indywidualne i zespołowe, zaś wieczorem zamiast kolacji na stołówce mieliśmy ognisko z kiełbaskami, jajkami oraz bananami. Jajka i banany na ognisku? A jakże! Choć dla większości dzieciaków sadzone jajko na sreberku przyrządzone nad ogniem czy upieczony banan z czekoladą to nowość- wszyscy świetnie sobie poradzili. Z pełnymi brzuszkami oraz uśmiechami na twarzy wszystkie dzieciaki szybko usnęły.